– Jesienna mgła –
Przyszła jesień…piękna i złocista,
jednym ruchem – zamaszyście –
pomalowała drzewom liście.
Babie lato – rozrzuciła,
z mgłą się zaprzyjaźniła.
A mgła…natychmiast się rozgościła
i…wszystko przykryła.
Tylko góry i czubki drzew,
wydostały się,
z tej srebrnej kąpieli.
Patrzą ze zdziwieniem,
jak są owinięte…
delikatnym muślinowym szalem.
Tylko potok nie dziwi się wcale,
szemrze coraz głośniej,
bo…nieba nie widzi…
i drzew, co nad nim rosną.
Chce mgłę przegonić,
ukryć – ją – w swej toni…
Ale – ta – się nie dała
i pod niebo zwiała…
Wśród gór, płynie obłokiem
i filuternym okiem,
na potok spojrzała…
lecz nagle…nad nim się rozpłakała
i spadła…w jego rwące wody.
A on…porwał ją z uśmiechem…
teraz razem sobie płyną,
z łoskotem i echem…
wśród gór…Białki przepiękną doliną.