Modlitwa o Cud…

,, Modlitwa o cud ’’

Dwa dni, dwie noce całe Na oczach świata konałeś. Wszystkie religie i wszystek lud Modlił się o zdrowia cud. Lecz chociaż lud był pełen wiary, Nie taki były boskie zamiary, Nie taki miał być cud… O tym nie wiedział boży lud. Nadeszła noc czarna, sobotnia, kwietniowa Odszedł nasz Papież prosto do Boga Nie taki miał być cud… Jan Paweł II miał jedno marzenie By jego śmierć była zjednoczeniem, Wszystkich religii całego świata, By człowiek wroga traktował jak brata. To właśnie taki miał być cud… Cud zjednoczenia wszystkich religii Na chwałę Bożego Imienia. Ty już za życia byłeś Świętym, Błądzącym gdzieś tam, w niebie I dobry Bóg wysłuchał Ciebie, I spełnił Twe marzenie. Więc cały świat i wszyscy ludzie, Gdziekolwiek teraz byli – Człowiek człowieka, wroga wróg Za ręce się chwycili Wszystkie religie, wszystek lud W swym żalu jednym byli. I choć po twarzy łzy popłyną, Słowa Twe nigdy nie zaginą: ,, Nie lękaj się ! Bóg jest miłością ! ’’ To powtarzałeś wszystkim z czułością Teraz to widać jak Wielkim Byłeś. Wszystkie religie zjednoczyłeś. Nigdy nie będzie już miał świat – Papieża, co z Duchem świętym był za Pan-Brat.

Jak orzeł…poszybuję…

– Jak  orzeł –

Przyjdzie kiedyś…

– Taki  dzień –

gdy zbudzę się ze snu…i

szeroko oczy otworzę…

Skrzydła swe rozłożę…

i wzbiję się – pod niebo –

z gwiazd utkane…

Nim srebrzystoszare mgły nad ranem,

spowiją ziemię…

Ja…Polecę przed siebie,

przemierzę wszystkie krainy,

góry i doliny…

Jak orzeł…poszybuję,

nad lasami i oceanami…

I gdzieś…za horyzontem,

cichutko sobie przysiądę…

Gdzieś…

Gdzie spotykają się marzenia…i

gdzie wszystko się zmienia,

w – barwy tęczowe -…

I mogę zacząć…wszystko od nowa…

Bo – koszmar minął…

i skończył się…

– zły sen –

KRZYŻ…

Krzyż

Krzyż – To krew niewinna… Krzyż – To upadek… Krzyż – to cierpienie… Krzyż – to Golgota Ale … Krzyż to Brama, to odkupienie… Krzyż – to wymazanie wszystkiego – co złe – Ilu chorych – woła do Jezusa, Ze wzgórza – swej Golgoty – Wspomóż nas ! Ilu cierpiących – mówi – Dodaj nam sił ! Ilu sprawiedliwych – woła – Pomóż nam ! Ilu głodnych prosi… Nakarm nas Panie… Zawierz Bogu – jak dziecko… I jak dziecko – ufaj Panu… Bo – On jest Twoją ucieczką – gdy upadniesz … To – On – pochyla się nad nami… i ucisza nasze dusze…

JAKO PIECZĘĆ…

– O Krwi Chrystusowa –

 O Krwi Chrystusowa… Któraś spływała… Z wszystkich ran – Jego – I zaznaczała… Drogę i Kamienie… Po których stąpał, Z wielkim cierpieniem, – Tak obolały -, że Już sił nie starczało. I upadał… Cierpiąc straszliwie. I się podnosił… Swój i mój krzyż dźwigając. O Krwi Chrystusowa, Któraś się rozlała, Po Jerozolimskiej Ziemi… By – Kroplami Swymi – Nas obmyć i wybawić, Od śmierci wiecznej. Każda – Twa kropla – bezcenna, Jako tarcza i obrona Przeciw złemu… Gdy Jezus konał… Bok – Mu – przebito… I – Krew – się wylała – i woda – I oczyściła, Od wszelkiego grzechu. Jak drogi – okup – Zapłacił – Bóg – Za duszę twoją człowieku… Umarł Chrystus – Baranek – Bez skazy – niepokalany – I Krew Swoją, – jako pieczęć – Położył na Wieki.

TYLE JEST DRÓG…

 -Tyle jest dróg…-

Nie mów, że…masz już dość,

bo życie…daje Ci w kość.

Nie mów, że…marzenia Ci się rozwiały,

przecież z marzeń – Jesteś utkany –

Nie mów, że…nie masz już sił…

byś jeszcze – Tutaj był –

Nie mów, że…już śmiać się nie umiesz…i

nikt Cię nie rozumie.

Bo…tak wiele  jest dróg…

po których możesz przejść.

Tak wiele ścieżek…

na które możesz wejść.

Tyle jest mórz…

które możesz przepłynąć.

Tyle – Dobrych chwil -…

które mogą przepaść i zginąć.

Tyle jest gór…

które możesz zdobyć…i

tyle jeszcze masz – ciepła –

które możesz…z siebie wydobyć.

Tyle miłości…

słodkiej – jak miód –

Tyle radości…

gdy widzisz – życia cud –

Tyle zachwytu…

nad – pięknem świata –

I…tyle starań…

By człowiek – człowiekowi bratem…

Klepnęła mnie Halcia i Beti…

Myślałam, że to klepnięcie – Halci…

rozejdzie się po kościach – i siedziałam sobie cichutko jak myszka…

ale gdy Beti…mnie klepnęła…no to – kobyłka u płota –

1. Miałam 6 lat, byłam u babci i chodziłam do – letniego przedszkola –

[w czasie wakacji] Pewnego dnia poszliśmy do lasu na jagody, ja zbierałam

dla babci, ale pani kazała wszystkie wsypać do swojego dzbanka…tak się

wkurzyłam, że odeszłam od grupy i schowałam się. Na miejscu zorientowali

się, że mnie nie ma i…zarządzili poszukiwania, ale ja – uparciuch – wytrzymałam do wieczora w ukryciu i głodna jak wilk zjawiłam się jak

gdyby nic się nie stało -u babci – Było niezłe zamieszanie…

2. Miałam 7 lat i w czasie przerwy świątecznej, byłam jak zwykle u babci.

W pierwsze Święto chodzili przebierańcy tzw. Herody – ja,  gdy weszli natychmiast schowałam się pod stół, a mój wujek rzucił mi zapałki, więc nie

namyślając się długo – podpaliłam diabła ogon – Nie dokończyli przedstawienia, bo diabeł zorientował się, że mu sie pali ogon – i w dymie

wypadł na podwórze, jak oparzony. A w mieszkaniu…pozostał smród i

swąd spalenizny. Przez dwa dni było czuć…

3. Gdy miałam 5 lat i chodził ksiądz po kolędzie, był zwyczaj częstowania

dzieci – cukierkami – Ksiądz otworzył przede mną całą torbę cukierków,

a ja…łasuch…wzięłam tyle, ile byłam w stanie…i pod stół. Na następny

rok, już sam wyjął parę cukierków i mi dał…wiedział chyba,że gdybym się

sama dorwała…to dużo by – nie zostało -…

4. Miałam chyba 10 lat, gdy wmówiłam mojej młodszej – o trzy lata –

siostrze, że gdy rozłoży parasol – to może z dachu domu zlądować jak

na spadochronie…Dobrze, że obserwowaliśmy ją – z kuzynem – i w

ostatniej chwili ojciec ściągnął ją z drabiny…a ja udałam niewiniątko…

5. Miałam ok. 14 lat i z kuzynem suszyliśmy siano na łące…za tą

pomoc, chciałam mu się czymś odwdzięczyć i poszłam ,,ściągnąć,, trochę

winka, które ojciec trzymał w piwniczce…ale trzeba je było ściągnąć

z balonu – wężykiem – ja co pociągnęłam, to musiałam łyknąć, a wino

i tak nie leciało do butelki. Kuzyn jak dokończył pracę, to przyszedł

zobaczyć – co z tym winem – i dobrze, że przyszedł, bo pomógł mi się

wydostać z piwniczki…ja chyba nie miałabym już siły… bo ledwie się

trzymałam…oczywiście zeszłam wszystkim z oczu, by nie widzieli.

KONIEC…

Więcej – grzeszków – nie pamiętam………

Tak więc, rozrabiałam – gdy byłam mała i jako podlotek…Ale później,

gdy stałam się – poważną mamuśką – koniec z kawałami…może to i szkoda.

– DROGA -…

– DROGA –

 Krwawa – drogo… Coś prowadziła, Jezusa – Bożego Syna – ubiczowanego… – ledwie żywego… – ociekającego drogocenną krwią… – Na ukrzyżowanie – Wśród wrzeszczącego tłumu i ciekawej gawiedzi… Jezus spotyka – Matkę Swą – Ich spojrzenia zbolałe… Się spotkały… Bez słów cierpieli… – i Matka… – i Syn… w Swojej niemocy, i bezsilności… pogodzeni z losem Swym. Zastygłe usta w bezruchu…że Tak – musi być – Syn Boży na śmierć wydany, Za wszystkich ukrzyżowany. Zgodził się – Być ofiarą – za nas niegodziwych. Dla nas – żadną miarą, Niepojęte, niezrozumiale… Przez – jakie cierpienia – przeszedł… – Baranek niewinny – by – Ziemię całą – obdarzyć – Wolnością… I ogarnąć nas wszystkich Swym Miłosierdziem I Swoją Miłością.