SŁOWIK I…NOC…
W nabrzmiałych kiściach bzu
zaśpiewał słowik o północy,
w srebrną poświatę
księżyca ubrany…
Nocą rozrzuca swoje serenady – zakochany,
zwabiony majem
z rozszalałym zapachem kwiatów
co wokół siebie rozsiewają…
Noc… ze zdumienia otwarła usta
i zasłuchała się w jego trele,
myśląc… bez jego śpiewu
byłam jakaś pusta.
Słodka woń kwiatów
wplotła się jej we włosy…
Zarumieniła się i zalotny
uśmiech posłała światu.
Na jej ciemnym płaszczu
perliły się krople rosy…
Autor: Julian Tuwim
Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A tu już po jedenastej – i słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka – głupstwo, bo odrosną, ale głos – majątek!
Nagle zjawia się pan słowik, poświstuje, skacze…
„Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!”
A pan słowik słodko ćwierka: „wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!”
Przepiękne wiersze, pozdrawiam !:)